Lubię szpaka. Na tyle, że nie boję się iż za takie wyznanie podpadnę czereśniojadom i sadownikom. Czereśniowym. Najbardziej go lubię za wiosenne śpiewy poranne. Na dworze jest jeszcze zimno, a on rozgrzewa siebie i swoich słuchaczy. Lubię go też za jesienne kłapanie dziobem. Szpak wie, że musi nas opuścić, że czeka go niegościnne południe i zachód. Chciałby zostać, ale chłody i uboższy zasób pokarmu każą mu odlecieć.
Szpak w Polsce czuje się dobrze, nie to co w Wielkiej Brytanii, gdzie został umieszczony w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Jego populacja szacowana jest na 2 – 2,5 miliona par lęgowych. Ten mieszkaniec miast i krajobrazu rolniczego jest obecnie coraz liczniejszy. Jego liczebność w dużym stopniu uzależniona jest od warunków pogodowych jakie panują na południu i zachodzie Europy.
Na pierwsze spotkania ze szpakami muszę jeszcze poczekać. Ale warto, bo u mnie w Obrzycku jest obok jaskółek i śpiewów zięb jednym z najważniejszych zwiastunów wiosny.
Cyferki (i nie tylko) z: „Trendy liczebności ptaków w Polsce” Biblioteka Monitoringu Środowiska 2018. GIOŚ, Warszawa