Myślę, że ten temat warto powtarzać co roku. Warto, bo czym nasiąknie za młodu mała sowa, tym na starość będzie trąciła. Historia zdaje się być dość mocno znana: znajduje ktoś młodą sowę, wzrusza się mocno jej losem i… zabiera ją do domu. Pomimo tego, że w pobliżu są jej rodzice! Nie mając zielonego pojęcia co ta sowa je, jakich warunków potrzebuje do życia.
Poniższa historia jest wzorcową. Od niej możemy się uczyć jak mamy postępować w przypadku, gdy na spacerze spotkamy sowę. Taką zupełną sierotę:
„Wiosną i latem najczęściej można spotkać młode puszczyki (Strix aluco).. Puszczyki gnieżdżą się w lasach, ogrodach i parkach z dziuplastymi drzewami.
Młode sowy, w zależności od stopnia rozwoju, pokryte są jasnym puchem lub pierwszymi dorosłymi piórami, spod których puch często jeszcze wystaje. Wyglądają dość nieporadnie i nieraz siedzą nisko na gałęziach drzew lub na ziemi.
TE PTAKI NIE WYPADŁY Z GNIAZDA!
Po pewnym czasie po wykluciu młode sowy samodzielnie opuszczają dziuplę (puszczyki) lub gniazdo (uszatki) i zaczynają poznawać otaczający je świat, w którym muszą nauczyć się funkcjonować. Znajdują się pod stałą obserwacją i opieką rodziców – tych ostatnich, dobrze maskujących się na tle drzew, często nie dostrzegamy.
JEŚLI MŁODA SOWA NIE KRWAWI, NIE JEST RANNA ANI WYRAŹNIE CHORA, POMOC CZŁOWIEKA JEST NIEPOTRZEBNA, A NAWET SZKODLIWA!
W większości przypadków sowom znajdowanym wiosną i latem przez ludzi podczas spacerów i wycieczek nic nie dolega. Czasem są atakowane przez ptaki krukowate (sójki, sroki czy wrony nękają też dorosłe sowy, bowiem po zmroku ptaki te stanowią dla nich zagrożenie), ale jest to naturalne zjawisko występujące w przyrodzie i nie należy w nie ingerować. Znajdując rannego ptaka wskazane jest jego zabranie i przekazanie do najbliższego azylu, jednak konieczna jest dokładna analiza jego stanu w celu stwierdzenia, czy taka interwencja jest naprawdę konieczna.”
Fot. Ewa Cieciorko, tekst i zdjęcie pochodzą ze strony Jasionówka. Historia i teraźniejszość.