Pojawiły się już pierwsze skowronki, żurawie i czajki. Za miesiąc będą pierwsze bociany. A te, jak wieść dawniej niosła, w ogonach niosą nam jaskółki. Podobnie jak inne osoby wyglądam wiosny.
–
„Ptak ten nieodstępny towarzysz wiejskiej strzechy, gdzie ufny dobroci ludzi, lepi gniazda dla własnego płodu, na całej słowiańszczyźnie jest ulubionym. W dumie Morlachów znajdujem, że jakułka ostrzega króla Radosława o napadzie nieprzyjaciół, bo i jej jak innym ptakom lud ludzką mowę nadaje. Gdy bawi u dziewczyny młody parobczak, szczebioce jaskułka.
Wstawaj Jasiu mały,
Bo dzień biały, bo dzień biały.
Pięknie jej lot szybki określa jedna pieśń Słowaków:
„Latała jaskółeczka, latała, że się ona nieba, ziemi, skrzydełkami tykała.”
U nas brwie czarne krasnej dziewoi, nazywają Mazury i Krakowiacy „brwie jaskółcze„.
Imieniem jaskółki mianują osoby, które się kocha czy lubi. Pierwsze ukazanie się jaskółek, zwiastuje ciepłą wiosnę, skąd przysłowie:
Jedna Jaskułka nie przynosi wiosny,
(Jedna łastiwka ne robit wiosny) ruskie*
M. Rey o jaskółce taką nam prawi przypowieść. (Zwierzyniec stanów szlacheckich 1562 w Krakowie).
Kiedy chłop siał konopie, jaskułka wołała,
Syci, pyci będą nici, ptaki przestrzegała;
A gdy ptacy nie dbali, a już chłop miał nici,
Uciekła w dach do niego, nie czekając wici.
Powszechną jest wieść w całej Polsce i na Rusi, że jaskółki gromadnie uczepiwszy się nogami, zatapiają się w stawach i rzekach, a ożywają z wiosną. W tej myśli Szymonowicz wita pierwszą jaskułkę ujrzaną.
Jaskułeczko! jużeś się na świat ukazała,
Jużeś ożyła, z wody wyleciała.
Za tobą dni wesołe, i wietrzyk powiewa,
Za tobą i słoneczko cieplejsze dogrzewa.
Narodzi ono tobie muszek niezliczonych,
Ty ich będziesz łapała, po polach przestronnych,
Będziesz łapała, i do gniazdeczka nosiła,
Boś je sobie pod naszą strzechą ulepiła.
Tom II
Mazury między Narwią a Wisłą utrzymują, że gdy się z pierwszą wiosną ukaże jaskułka pierwsza, wtedy głosem śpiewa: „Były tutaj stożki, brożki, teraz nie ma nic;” dla oznaczenia, że wszelkie zapasy zboża już wyszły.
W roku 1656 gdy Karól Gustaw napadł Polskę, Jan Kazimierz opuścić postanowił Warszawę. Kiedy wyjeżdżał z miasta, jaksułka biała wyleciała, i okołowała królewskiego konia. Koń się rozparł i nie chciał kroku ruszyć. Miano to w on czas za wróżbę nieszczęśliwą, jakoż ziściła się na niedolę.
* * *
*Jedna jaskułka nie przynosi lata,
I jedna, miasta nie uczyni chata.
–
Una hirundo, non facit ver.”
* * *
PS. Mam nadzieję, że wybaczycie mi te dzisiejsze jaskułki. Miałem mały dylemat, uaktualnić czy zachować ortografię oryginalną. W końcu zachowałem zgodnie z pierwowzorem. Można zobaczyć jak ewoluował nasz język.
Sam tekst „Zarysów domowych” raczej nic nowego nie wnosi. Niemniej delikatnie nam przypomina, że do wiosny już tak daleko nam nie pozostało…
Źródło: Kazimierz Władysław Wójcicki, „Zarysy domowe„, 1842, Warszawa, drukarnia Max Chmielewskiego

Dymówka, fot. Grzegorz Zimny