O tym, że puszczyki wszelkiej maści są agresywne podczas sezonu lęgowego w pobliżu swoich piskląt pisałem kilka razy. Żeby zrobić przegląd lęgu puszczyka uralskiego lub puszczyka mszarnego, albo ich piskląt, co bardziej zapobiegliwi ornitolodzy przywdziewają się w skórzaną odzież, zakładają kaski i okulary ochronne…
–
Ostatnio Radio RMF podało sensacyjną wręcz wiadomość. Otóż okazało się, że… „sowa zaatakowała leśnika! Mężczyzna z pociętą skórą na głowie i opuchniętym okiem trafił do szpitala.”
Dalej w tej opowieści jest tylko lepiej: „Do ataku doszło w lesie, kiedy leśnik pochylił się nad pisklęciem puszczyka uralskiego, które wypadło z gniazda. Matka puszczyka zaatakowała bez żadnego ostrzeżenia. Leśnik usłyszał tylko krótkie „szczeknięcie” sowy i nie zdążył nawet się osłonić. Mężczyzna ma rozległe rany głowy.”
Nie ukrywam, że postawa puszczyka uralskiego zaimponowała mi. Prawem i obowiązkiem każdego rodzica jest stanąć w obronie swoich piskląt.
Załamują mnie jedynie w tekście komunikatu kosmiczne fragmenty oznajmiające, że „sowa zaatakowała leśnika!” czy „Matka puszczyka zaatakowała bez żadnego ostrzeżenia„. Rozumiem, że zdaniem co niektórych dziennikarzy samica puszczyka uralskiego powinna… coś do leśnika powiedzieć! Na przykład: „jak zaraz nie odejdziesz od Hipcia, to ci skórę przetrzepię”. W moim odczuciu to nie był żaden atak. Stanąć w obronie dziecka, czy osoby słabszej fizyczne trudno jest nazwać atakiem.
Mam też nadzieję, że leśnik, zanim zacznie ratować to bardzo długo i bardzo uważnie się rozejrzy dookoła…
–
Źródło: Radio RMF, szczeóły w: Sowa zaatakowała leśnika. Mężczyzna trafił do szpitala
Rysunek: Justyna Kierat justynakierat.blogspot.com