Myślę, że Was zaskoczę mówiąc iż najważniejszą moją obserwacją w tym roku jak do tej pory, jest wypatrzenie… kuropatwy! Nie pamiętam ile lat nie widziałem tego ptaka. Mam nadzieję, że na następne spotkanie z tym gatunkiem tak długo czekać nie będę musiał.
Minęły bezpowrotnie czasy gdy Taczanowski w „Ptakach krajowych” pisał o niej: „Nasza kuropatwa wszędzie jest miejscowa, stale trzymająca się w blizkości miejsca urodzenia. U nas bardzo pospolita w całym kraju, nie zawsze jednak równie obfita z powodu, że w ciężkie i śnieżne zimy ginie w wielkich ilościach, do tego stopnia, że potem potrzeba kilku lat sprzyjających, aby się do pierwiastkowego stanu rozmnożyła.„
Obecnie ciężkich zim jest znacznie mniej. Nie znaczy jednak to, że żyje się kuropatwie lepiej. Pisklęta masowo giną w pierwszych tygodniach życia w deszczowe dni czerwca i lipca. Monokultury rolnicze, chemizacja i mechanizacja (koszenie traw gdy wysiadywane są jaja, bądź są nielotne pisklęta, zbieranie zielonki) rolnictwa, szczepionki przeciw wściekliźnie, które spowodowały wzrost populacji lisów, robią swoje. Do tego możemy doliczyć jeszcze problem kłusownictwa.
Te czynniki sprawiają, że śmiertelność naturalna dorosłych kuropatw wynosi 50-80% rocznie! Nie powinien zatem dziwić nikogo fakt, że rekordowo długo żyjące kuropatwy osiągają zaledwie 5 lat! Mówiąc bez ogródek to zaliczyć wypada ją do najkrócej żyjących w Polsce dzikich ptaków.
Powyższe czynniki sprawiają, że populacja kuropatwy dramatycznie spada. W 1973 roku mieliśmy 7 000 000 par lęgowych gatunku, w 1983 roku – 2 500 000 par, w 1995 roku – 480 000 par, a w 2006 roku – 450 000 par. Najbardziej przykrą w tym informacją jest fakt, że kuropatwa pomimo tego jest w dalszym ciągu łowna.
Biedny ptak niknącej mozaiki pól, łąk poprzeplatanej miedzami i remizami czeka na rozsądnego ministra środowiska, który wstrzyma polowania na te ptaki, jak też i na rzadkiego u nas zająca.
Kuropatwy, fot. Marcin Łukawski www.marcinlukawski.pl