Wszyscy wiemy, że kos w XIX wieku był ptakiem typowo leśnym. Później nastąpiła jego ekspansja do śródmiejskich parków, których obecne jest charakterystycznym gatunkiem. O kosie miejskim napisałem na Plamce sporo, toteż to zagadnienie dziś odpuszczę. Zabiorę Was do wehikułu czasu i zaprezentuję go piórem dziewiętnastowiecznego ornitologa.
„Wędrujące kosy przylatują z wiosny razem z obydwoma gatunkami drozdów, i razem z niemi, to jest w końcu Października lub w pierwszych dniach Listopada ostatecznie się wydalają. – Pisał nasz Władysław Taczanowski w „Ptakach krajowych” – Obyczaje ich więcej są skryte, niż wszystkich innych gatunków; bojaźliwe i ostrożne, widoku człowieka unikają i umykają przed nim po gąszczach, krzykliwym tylko głosem obecność swoją za każdym razem oznajmując. Samiec śpiewa doskonale; głos gwiżdżący, doniosły, czysty, wesoły, więcej jeszcze urozmaicony niż drozda i paszkota; najwięcej także rankami i wieczorami wyśpiewuje, a nawet wieczorem zdaje się być pod tym względem czynniejszym i staranniejszym. We dnie śpiewa po gąszczach, wieczorami najczęściej po wierzchołkach drzew i częściej jeszcze od drozda przelatuje z drzewa na drzewo lub w gęstwinę, także ciągle śpiewając.
Podobnie jak drozd gnieździ po największych gęstwinach, w miejscach suchemi liśćmi pokrytych, które ciągle rozgrzebuje i wydobywa z pod nich robactwo. Tak jak wszystkie inne gatunki bardzo lubi rozmaite jagody, a szczególniej jarzębinę i jałowiec. W jesieni wylatuje także tak jak kwiczoły do ogrodów na jagody, ale pojedyńczo, i mniej jest w ówczas od tamtych przezornym. Na sidła bardzo nieostrożny i nierównie jeszcze łatwiej, niż wszystkie inne gatunki, w nie wpada.
Podobnie jak drozd gnieździ się w dość rozmaitych miejscach, najpospoliciej na młodych iglastych drzewkach, najczęściej także nie wysoko lub bardzo nizko; na krzakach jałowcowych, sosnowych, leszczynie itp., po zaciosach, pniach w rozmaitych szparach drzewnych, w sągach, po złomach, a nawet niekiedy na ziemi przy grubem drzewie. W lasach skalistych lubi umieszczać gniazdo w szparach i w płytkich dziurach skał, a jeżeli są gdzie stare mury wśród lasów i zacienionych sadów, podobnie się w nich sadowi. Gniazdo jego łatwe jest do poznania; na zewnątrz zawiera znaczną ilość mchu ziemnego, który całkowicie powierzchnię pokrywa, dalej dość gruby pokład rozmaitych traw, suchych i delikatnych, ziemią zlepionych, samo zaś wnętrze grubo delikatnemi trawami wysłane bez żadnego już lepienia. Równocześnie z drozdem zaczyna się gnieździć i podobnie także podwójne potomstwo wychowuje.
Mięso kosa mniej jest cenne od innych gatunków, chociaż prawdziwie nie jest gorsze od drozdowego. Dla śpiewu często go w klatkach miłośnicy utrzymują, łatwy jest do wykarmienia z małego i następnie do hodowana; odznacza się przytem zdolnością do wyuczania się rozmaitych piosnek.„
Sto pięćdziesiąt lat w ewolucji jest zwykle niewielką chwilką. Jednak ta chwilka, jak widzimy, zmieniła życie większości kosów, jak i nastawienie ludzi to tych ptaków diametralnie. I całe szczęście! Trudno sobie wyobrazić kogokolwiek objadającego się kosem.
Jako, że w „Trzech muszkieterów” było muszkieterów czterech, to musiałbym odnaleźć śpiewaka. Owego tajemniczego w dzisiejszej lekturze „drozda”…
Kos, fot. Robert Denst www.birdwatching.pl/galerie-autorskie/3122-lisu