Zapewne wielu z nas słyszało o koncentracji uszatek na gliwicki Trynku. 19 tych pięknych sów zrobiło sobie w centrum miasta zimowisko. Ptaki przesypiały na drzewach pewnego podwórza pomiędzy blokami aby wieczorem lecieć na łowy. Pobliskie wysypisko śmieci oferowało im spore ilości gryzoni.
Zachowanie uszatek nie było w niczym zadziwiającym, gdyż po sezonie lęgowym dość często zbierają się one w stada dochodzące nawet do 20 – 30 osobników. Dość często zdarza im się nocować w parkach czy ogrodach. Odpoczywają zazwyczaj w świerkach, choć, jak pokazują zdjęcia z Trynku, nie jest on koniecznością.
Media nie do końca popisały się z ukazaniem tego newsa. Ich „sensacyjna wiadomość” zapewne ściągnęła znacznie większość gapiów, co nie pomagało sowom w odpoczynku – ktoś próbował nawet sprawdzić płochliwość uszatek za pomocą… petardy!
Jednak „Inwazja puchaczy na Węgrzech” sensację zdawała się sprawiać. Puchacz poza sezonem lęgowym jest raczej ptakiem preferującym samotność. Puchacz wobec człowieka trzyma spory dystans. W centrum Europy jest ptakiem rzadkim. Nasza, polska populacja liczy zaledwie około 300 par. Ile takich może być na Węgrzech?
Odpowiedź na pytania typu: co skłoniło te niezwykle płochliwe ptaki na nienaturalne zachowanie, jest prosta. To nie są puchacze. To są uszatki. Ktoś widząc takie wielkie stado chyba się wystraszył. A strach ma wielkie oczy. I z niewielkiej uszatki powstał naprawdę wielki puchacz.
Uszatka w obiektywie Czarka Korkosza www.cezarykorkosz.pl